atronite

Ale wróćmy na chwilę na kilka miesięcy przed wirusową zawieruchą. Przebywanie na Tajwanie było dla mnie wtedy dużym wyzwaniem (wszak przylatując tutaj po chińsku umiałem powiedzieć jedynie dzień dobry i dziękuję), tyle że ten wskok na głęboką wodę nowej i jakże odmiennej rzeczywistości uważałem za poniekąd fascynujący. Wszelkie trudności odbierałem bardziej w formie wyzwań, a dodam, że nigdy wcześniej nie mieszkałem za granicą (nie mieszkałem nawet nigdzie poza moim rodzinnym Rzeszowem!). Jednocześnie zaskoczony bardzo małą ilością informacji o Tajwanie w polskim internecie, stwierdziłem że ktoś powinien tak niezwykłe miejsce pokazać i opowiedzieć o nim po polsku. Od myśli do działań droga była krótka i tak oto już w styczniu 2019 roku nagrałem pierwszy film na Youtube. Pasja do odkrywania otaczjących mnie miejsc rosła wykładniczo z upływającym czasem, a ja kręciłem się tam i siam, nocami i dniami, po miejscach polecanych jak i zakamarkach nieznanych, nagrywając kolejne filmy. Gdy teraz myślę o tym, że zapuszczałem się w ciemne, wąskie uliczki na drugim końcu świata, gdzie niemal nikogo nie znałem, ze sprzętem w ręce wartym kilka tysięcy, to powiedzmy że nie uznaję tamtego mnie za szczególnie roztropnego. Jednakże takie hartowanie się poprzez poznawanie wszystkiego na własną rękę, samemu przecierając szlaki, wykreowało moje podejście do Tajwanu, sposoby odnajdowania się w nieznanych sytuacjach, a nawet i styl narracji filmów. A te - ku mojemu zaskoczeniu generowały wiadomości od widzów – wiadomości, w których powtarzały się propozycje spotkań i prośby o oprowadzenie po Tajpej. Początkowo podchodziłem do tego z perspektywy, że co niby pokażę przylatującym tutaj turystom, przecież ja tu tylko mieszkam. Niemniej nie odmawiałem, wszak zawsze miło jest mi spotkać Polaków rodaków, a sam fakt otrzymywania takich zapytań odbierałem bardzo pozytywnie. Co zaskoczyło mnie jeszcze bardziej to fakt, że każdemu się podobało zwiedzanie ze mną Tajwanu, słuchanie o tutejszych ciekawostkach, a także i o moich perypetiach, których wcale wtedy nie brakowało! Ale przypominam, że miało to miejsce... kilka miesięcy przed koronawirusem. Ostatnim osobom, którym byłem wtedy przewodnikiem, dosłownie pomogłem ewakuować się do Polski! Wyobraź sobie, że jesteś na wakacjach na drugim końcu świata, nagle twój lot powrotny zostaje odwołany i na tym kontakt z liniami lotniczymi się urywa, a dookoła wszystko jest po chińsku – właśnie z takich opresji udało mi się wyciągnąć sympatyczną parę, która dzięki mojej pomocy załapała się na ostatnie miejsca ostatniego wracającego do Europy samolotu! I chyba to był ten moment, w którym poczułem, że właściwie to dobrze się sprawdzam w tej roli. Szkoda tylko, że przez najbliższe lata nikt tu nie przyleci...

Grzesiek, smok tajwański

Niemniej wszyscy wiemy, że lata 2019-2021 to te słusznie minione. Jednakże kiedy świat wracał do normalnego trybu, Tajwan długo jeszcze pozostawał zamknięty. Dla mnie był to czas kiedy już na dobre oswoiłem się z lokalną rzeczywistością i jak sam mawiam, zostałem poniękąd miejskim szczurem zawsze potrafiącym się odnaleźć i wybrnąć z każdej sytuacji. I faktycznie, ilekroć coś podcinało mi skrzydła to uparcie znajdowałem rozwiązanie problemu. Doprowadziło to do takich epizodów, w których pracowałem dla top firmy z branży komputerowej, prowadziłem własną szkołę szachową w Tajpej, czy nawet występowałem w reklamach. Paradoksalnie to właśnie tu na Tajwanie poznałem Annę Marię Jopek organizując jej trasy koncertowe po wyspie w 2024 i 2025 roku. Nigdy bym też nie wpadł na to, że to właśnie na drugim końcu świata spędzę dzień z prezydentem mojego rodzinnego Rzeszowa (który żeby było zabawniej pochodzi z tego samego osiedla co ja, a którego nigdy w mieście nie spotkałem). Do tego jeszcze chociażby współprace ze znanymi polskimi youtuberami: Emilem Truszkowskim, Oskarem Bednarskim, Marcinem Banotem, Krzysztofem Gonciarzem – to również fascynujące, a nieoczekiwane epizody. Finalnie kończę jako tajwański przewodnik – ten Polak z Tajwanu, którego każdy interesujący się Azją gdzieś widział albo skądś kojarzy.

Zatem utknąłem. Mój lot powrotny, który miał mieć miejsce za 2 miesiące też został odwołany. Zainteresowanie zamówieniami z Polski wygasło, ruch turystyczny zamarł, a ja zostałem z pustoszejącą sakiewką oszczędności. Taki klasyczny game over, wszystkie plany zniweczone i nic nie wskazuje by miało być dobrze. I faktycznie był to czas kiedy redukowałem wszelkie możliwe wydatki do minimum, włącznie z przeprowadzką do absolutnie mikromiekszania, w którym nawet nie było okna (ale za to wynajem był tańszy). Z jakiegoś szalonego powodu się nie poddałem – a wręcz przeciwnie – to właśnie wtedy z uwagi na dużą ilość wolnego czasu nagrywałem coraz więcej filmów. Przemierzanie opustoszałego Tajpej rzucało postapokaliptyczny wręcz cień na miasto – tam gdzie zawsze są tłumy ludzi nie było nikogo! Puste metro, zamarłe ulice, zaciągnięte na miesiące witryny sklepowe, bycie jedyną osobą w wieżowcu Taipei 101 i w legendarnej herbaciarni A-Mei w Jiufen – to było coś niesamowitego! Tymczasem Tajwan przykuwał uwagę świata swoimi skutecznymi działaniami przeciwwirusowymi (w skrócie: wyspa odcięła się od reszty świata więc nie było możliwości aby koronawirus na nią dotarł), a polskie media jakoś wyszukały że znajduję się pośrodku tych wydarzeń, raz po raz czyniąc ze mnie korespondenta z tajwańskiej enklawy. Miesiące mijały, a ja wykorzystałem je przygotowując działalność turystyczną – zarówno merytorycznie jak i od strony administracyjnej. Co ciekawe już wtedy tajwańska administracja turystyczna uznała moje działania za korzystne dla Tajwanu wizerunkowo i gospodarczo, wydając aprobatę na dalsze jej rozwijanie, wraz z wyjątkową jak na tamte okoliczności wizą.

Powyższe trzy akapity dosć zwięźle podsumowują to kim jestem i czym się zajmuje. Choć tak właściwie to, że znajduję się tu gdzie się znajduję i robię to co robię jest dosć nieoczekiwaną serią następujących po sobie zdarzeń. Przede wszystkim dlatego, że nigdy nie planowałem przeprowadzić się na Tajwan. Czasem jednak niespodziewane zdarzenia zmieniają kolej rzeczy – i tak też się stało gdy w 2018 roku zostałem wysłany na targi elektroniczne do Tajpej. Wtedy traktowałem to jako lot w sprecyzowanym biznesowym celu, przy okazji z możliwością zwiedzenia odrobinę Tajpej i Tokio. I jako pasjonat Japonii to właśnie w Tokio upatrywałem największych wrażeń, tymczasem to nie Japonia a Tajwan skradł moje serce... choć wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem. Nawiązywanie kontaktów podczas targów poszło chyba trochę zbyt dobrze, co sprawiło, że moja praca przestawiła się w większości na kontakt z tajwańskimi dostawcami – negocjacje, kwotacje, próbne zamówienia – wszystko to nabierało rozmachu nakierowując mnie na podjęcie decyzji aby... wrócić na Tajwan i stamtąd koordynować import komponentów. Było to o tyle szalone, że wiązało się z pozostawieniem wszystkiego z czym byłem związany w Polsce i podjęciem ryzyka przenosin na drugi koniec świata w oparciu jedynie o niewielkie oszczędności, z nadzieją na pomyślne rezultaty. Wtedy nie widziałem jeszcze, że za moment świat się zamknie i łańcuchy dostaw się załamią, a wszystko to z powodu nieznanego do tej pory wirusa. Paradoksalnie, mimo bliskości do epicentrum pandemii – Chin kontynentalnych – Tajwan długo pozostawał miejscem niezainfekowanym. Jednocześnie przebywanie wtedy na Tajwanie oznaczało nie mniej nie więcej po prostu utknięcie na drugim końcu świata...

smok tajwański

Z wykształcenia socjolog. Pasjonat i promotor Tajwanu, odkrywający wyspę własnymi ścieżkami. Autor tekstów i filmów, poprzez które ukazuje jak dalece nieznanym i wartym odwiedzenia miejscem jest Tajwan. Korespendent polskich mediów, osoba chętnie dzieląca się wiedzą zarówno z zakresu podróży do Azji, jak i lokalnej historii oraz kultury.

Założyciel tajwańskiego przewodnika, strony opartej o własne doświadczenia w roli przewodnika turystycznego po Tajwanie i Japonii. Obecnie punkt kontaktowy i kreator wycieczek, realizowanych przy współpracy z polskimi, tajwańskimi i japońskimi partnerami.

Na co dzień mieszkaniec Tajpej, szczególną sympatią darzący przestrzenie, w których czas jakoby się zatrzymał. Miłośnik bubble tea bez cukru i pierożków xiaolongbao.

 

 

Autor tajwańskiego przewodnika :

tajwański przewodnik .pl